W 3 dni przez Sudety, czyli jak z Barda Śląskiego dotarłem do Schroniska Andrzejówka
Jeśli lubicie chodzić po górach z plecakiem, mam dla Was propozycję – trasę którą przeszedłem w listopadzie tego roku. Nie należy do najbardziej wymagających technicznie, ale dobra kondycja fizyczna jest więcej niż zalecana. Zapraszam do lektury 🙂
Dzień 1: Bardo Śląskie – Twierdza Srebrna Góra
Wyruszyłem skoro świt z pięknie położonego Barda Śląskiego, serca ziemi kłodzkiej, które z powodu swojego sanktuarium nawiedzają pielgrzymi z całej Polski. Mój pielgrzymi szlak miał jednak inny cel – przejście przez Sudety. Pierwszego dnia celem był dystans do Twierdzy Srebrna Góra. Szlak, choć miejscami wymagający, obiecywał niesamowite widoki. Między leśnymi ścieżkami, a pagórkowatymi polanami, Sudety ujawniały swoje spokojne oblicze. Gdy dotarłem do Twierdzy Srebrna Góra, nie było innej opcji – musiałem zwiedzić to fascynujące miejsce, będące swego czasu największą górską fortecą w Europie.
Dzień 2: Twierdza Srebrna Góra – Wielka Sowa
Wędrowanie na drugi dzień zaczęło się wczesnym rankiem. Przed sobą miałem najwyższy szczyt Gór Sowich – Wielką Sowę, sięgającą 1015 m n.p.m. Wspinaczka była bardziej wymagająca, ale każde zatrzymanie się, by złapać oddech, dawało okazję, by nacieszyć oczy panoramą rozpościerających się wokół gór. Góry Sowie, tajemnicze, pełne podziemnych labiryntów i zagadek historii, ewidentnie miały swój niepowtarzalny charakter. Dotarcie na Wielką Sowę było zwieńczeniem dnia – widok ze szczytu, z jednej z wież widokowych, był niezapomniany.
Dzień 3: Wielka Sowa – Schronisko Andrzejówka
Trzeci dzień przywitał mnie lekkim szronem, co dodawało kolejny, baśniowy wymiar tej przygody. Ten dzień był przemarszem z Gór Sowich przez malownicze krajobrazy Gór Kamiennych. Wędrówka była spokojna, pozwalająca na zadumę i przemyślenia. Krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie – od zagajników brzozowych po łąki, którymi czasem przechadzało się stado saren. To był dzień odpoczynku dla ciała po wczorajszym wysiłku, jednak konieczność koncentracji pozostała – korzenie i kamienie na szlaku wymagały uwagi. Schronisko Andrzejówka, ukryte między wzgórzami Gór Kamiennych, przywitało mnie ciepłem kominka i przytulnością, która wędrowcom wędrującym całe dni wydaje się niczym oaza.
Dotarcie do Andrzejówki było jak zamknięcie pewnego etapu. Trzy dni wędrowania dostarczyły mi nie tylko niesamowitych widoków i przeżyć, ale także dały przestrzeń na przemyślenia, jakie tylko samotne wędrówki mogą dać. Sudety pokazały mi, że pomimo swojej dostępności, potrafią być wyjątkowym wyzwaniem i miejscem na prawdziwe przygody. Patrząc na szlak z perspektywy czasu, widzę, że każdy krok był warty tej wyprawy, od pierwszego momentu w Bardzie Śląskim, po ostatni wieczór w Andrzejówce. Ciche szepty wiatru na Wielkiej Sowie, echa dziejów w Twierdzy Srebrna Góra i gościnność schroniska to wspomnienia, które pozostaną ze mną na długo.